30 sierpnia 2014

Otak, dałyśmy radę (: Napisanie rozdziału wspólnie jest dwa razy trudniejsze, niż w pojedynkę, choć nikt nie zdaje sobie z tego sprawy :D Mamy nadzieję, że wszystko śpiewa i pięknie tąńczy, no i że przypadnie Wam do gustu.
Pozdrawiamy!
wanilijowa&Dunst

wtorek, 29 lipca 2014

Prolog | Let the sky fall

Hogwart, 2 maja 1998


     - Harry Potter... nie żyje!
     Pełen satysfakcji krzyk Lorda Voldemorta poniósł się po dziedzińcu. Każdego z obecnych, którego uszu dobiegła ta wiadomość, ogarnął chłód i poczucie nadchodzącego mroku. Mur śmierciożerców zaśmiał się złowrogo. To był koniec. Wszystkim zdawało się, jakby następne wydarzenia działy się zupełnie bez ich udziału. Stracili to, co było ich nadzieją. Stracili Harry'ego - nie było szans na wygraną. Nie bez niego!

     Niebo runęło.

     - Najwyższy czas, żeby się określić.
     Głos Voldemorta przeszył każdego. Patrzyli, jak przechadza się powoli dwa metry w prawo, a potem znów w lewo, wodząc wzrokiem po ich zagubionych twarzach. Zostali sami. Wkrótce zacznie się walka o ich własne życia. Nie było Harry'ego. Jak to w ogóle możliwe?

     W chwili, gdy po policzku Hermiony spłynęła pierwsza łza, po swojej prawej stronie poczuła nieoczekiwany ruch powietrza. Gdy tam spojrzała, nawet łzy przestały płynąć, ustępując miejsca mieszance niedowierzania i przerażenia przesiąkniętego goryczą. Jak on mógł...?

     Ron Weasley - najmłodszy syn klanu Weasleyów, tak przeciwnych poglądom Lorda Voldemorta, najlepszy przyjaciel Harry'ego Pottera, znany każdemu z tych wszystkich dotychczasowych przygód, których był częścią - tak po prostu posuwał się wolno w stronę Czarnego Pana.
     - Ron...? - wyszeptała drżącymi wargami Hermiona, chcąc złapać go za rękę, ale koniuszki palców zaledwie musnęły rękaw jego osmolonej kurtki. O krok dalej już znalazł się poza zasięgiem jej dotyku. Co on wyprawiał?, zadawała sobie w kółko pytanie, kręcąc niedowierzająco głową. Nie, to nieprawda!

     - Ach... - westchnął Lord Voldemort, przystając. - Przyjaciel samego Harry'ego Pottera! - wysyczał nie bez satysfakcji. - Wreszcie zrozumiał, że przyszłość, władza i potęga są u mego boku. Lepiej późno, niż wcale - dodał po chwili, gdy Ron niemal się z nim zrównał, unosząc odważnie głowę
     Hermiona poczuła przez chwilę iskierkę nadziei, że ich przyjaciel jednak coś zrobi. Że zdobędzie się na ostatnią próbę pokonania Voldemorta, ale ten tylko patrzył na Czarnego Pana. Na swojego nowego przywódcę. Gdy czarnoksiężnik dotknął różdżką jego podbródka i uniósł jego twarz wyżej, by dokładniej jej się przyjrzeć, Hermiona poczuła obrzydzenie.
     - Tchórz! - wrzasnęła, zaciskając pięści i w ferworze wściekłości była gotowa podbiec i rzucić się na niego. Szlama... i tak przecież zginie w pierwszej kolejności. Gorzka ironia podpowiadała, że to właśnie Ron przyczyni się do jej śmierci. George jednak wykazał się refleksem i złapał ją w objęcia, przyciskając z całej siły do swojego torsu. - Wstrętny, mały, oślizgły i nic niewarty tchórz! - krzyczała, szarpiąc się. - Jesteś nikim, tak samo jak on! - dodała wkrótce, choć zrobiła to nieco ciszej. Usłyszeli jednak wszyscy ci, do których uszu trafić miały te okrutne, ale prawdziwe słowa.

     Ich Niebo runęło. I jej małe, prywatne Niebo także.

     Voldemort z uśmiechem, patrząc prosto na Hermionę, poklepał swojego nowego najemnika po plecach i przesunął za siebie - pierwsza cegiełka nowego muru, który miał stanąć po jego stronie. Po stronie ciemności.

     Hermiona, opierając się na ramionach starszego Weasleya, płakała bezgłośnie. Pozwalała, by łzy płynęły po jej policzkach. Szloch powoli zastępował pustkę po śmierci Harry'ego - jej Hary'ego, tego, który potrafił poświęcić własne życie w imię dobra. Był tak zupełnie różny od Rona... Rona, który wybrał władzę, w zamian oddając własny honor i sumienie. Ale Hermiona wiedziała, że gdzieś w głębi duszy nawet on musiał wiedzieć, że przegrał. Sprzedał samego siebie. Sprzedał wszystko, co miał do tej pory, za wizję sławy, której zawsze tak pragnął. Przez myśl przeszło jej, że nawet jeśli dzisiaj wyjdzie z tego dziecińca żywy, to... zginie wkrótce. I to bardzo szybko, tylko jeszcze o tym nie wiedział. Wierząc ślepo w to, że wystarczy przejść parę kroków, by przetrwać, był w wielkim błędzie. By przeżyć, by mieć siłę do walki o własne życie, w sercu trzeba nosić odwagę. On jej nie miał.

     Kolejną osobą, która ruszyła w stronę Voldemorta, był Neville. Widząc to, zagryzła wargi niemal do krwi, nie chcąc uwierzyć i w tę zdradę. Czy naprawdę mogła pomylić się aż tak, co do swoich przyjaciół? Gdy brunet się odezwał, jej serce zabiło mocniej. Neville ich nie zdradził. Jedyne czego pragnął, to przemowy. Przemowy, która odrodziła w jej sercu wiarę, że nawet, gdy ich jedna nadzieja zawiodła, nawet, gdy Chłopiec, Który Przeżył, zginął z rąk tego okrutnego mordercy, wciąż jeszcze są wśród nich czarodzieje, dla których pamięć o nim i wola walki, silniejsze są od strachu.

     A potem wszystko stało się tak szybko, że ledwie mogła się w tym połapać. Niebo powstało na nowo. Harry Potter... żył. Wszyscy, niemal jak sparaliżowani, obserwowali jak zrywa się na nogi, a potem rzuca pierwsze zaklęcie, mające być początkiem ostatniej rozgrywki. Walka rozgorzała na nowo. Część śmierciożerców aportowała się z pola bitwy, a ona, jak wyrwana z amoku, zorientowała się nagle, że ramiona Georga gdzieś zniknęły. Zobaczyła już tylko skrawek jego szaty znikający pomiędzy walczącymi. Została sama. Nie ruszając się choćby o milimetr, spojrzała na zaskoczonego Rona. Gorycz, jaka w niej wezbrała, ogarnęła nagle całe jej ciało i umysł. Złapała za różdżkę i puściła pierwsze zaklęcie w jego stronę, wykrzykując je na głos, tak, jakby chciała, by usłyszeli ją wszyscy wokół. Było w tym krzyku wszystko, co teraz czuła. Cały zawód, wściekłość i ból po stracie, z którą musiała się pogodzić. Ron... ten sam Ron, któremu jeszcze godzinę temu chciała wyznać miłość, okazał się zdrajcą. Małym, tchórzliwym zdrajcą.

     Uciekał, zasłaniał się innymi ciałami, aż w końcu zgubiła go w tłumie czarnych postaci. Zła na siebie, że nie udało jej się chociaż w małym stopniu pokazać mu, jak bardzo ją zranił, ruszyła do walki z innymi. Pomiędzy uczniami zauważyła nowe twarze - aurorzy przybywali ze wszystkich zakątków świata. Na samym środku dziedzińca zauważyła Harry'ego z Voldemortem. Tocząca się wokół nich walka, jakby wcale ich nie dotyczyła. Padały kolejne ciała. Na dziedzińcu powoli robiło się czarno od szat śmierciożerców poległych w walce. Nikt o nich nie dbał. Nikt nie będzie za nimi tęsknił. Wygrywali. Tak, naprawdę wygrywali! Pokrzepiona tą myślą, ruszyła w stronę wejścia do zamku, gdzie dwoje śmierciożerców właśnie atakowało dzielnie odpierającą ich Lunę.

     W ferworze walki niemal nikt nie zwrócił uwagi na dwie oddalające się postacie, które ramię w ramię, trzymając się za ręce, kroczyły przez most. Draco i Narcyza Malfoy. Nie stanęli po stronie Czarnego Pana, nie stanęli też przeciwko niemu. Wybrali obojętność. Wybrali wolność, którą przez lata im odbierano. Draco zerknął na matkę, a ta posłała mu pełen miłości uśmiech i mocniej uścisnęła jego dłoń. Kiwnęła głową i spojrzała odważnie w przód, nie bojąc się niczego. Jeśli Czarny Pan wygra, będą zdrajcami. Jeśli przegra - uciekinierami. Ale teraz już ją to nie obchodziło.
     - Wszystko będzie dobrze, Draco. Idziemy do domu. - Przystanęła na moment, łapiąc jego pociągłą twarz w swoje drobne dłonie. Widział w jej oczach łzy, ale i ulgę. - Nikt cię już nie skrzywdzi, nie pozwolę na to.
     Niemal się uśmiechnął, naprawdę w to wierząc, gdy nieoczekiwanie dwa śmiercionośne słowa przecięły powietrze.
     - Avada Kedavra!
     Strumień zielonego światła pomknął w ich stronę i nim Draco zdążył zareagować, Narcyza złapała go za ramiona i zasłoniła własnym ciałem. Przez cały czas uśmiechała się, tym razem uśmiechem, którego nigdy dotąd jeszcze nie widział. Zdał sobie wtedy sprawę, że tak naprawdę rzadko kiedy widział ją uśmiechniętą
     - Żyj - wyszeptała na dwie sekundy przed uderzeniem zaklęcia. Nim zorientował się co się stało, leżała w jego ramionach martwa. Upadł na kolana, jedną ręką obejmując ciało matki, drugą sięgając po różdżkę, jednak śmierciożerca zaatakowany przez jakiegoś ucznia, nie miał okazji skierować w ich stronę ani jednego zaklęcia więcej.
     - Zdrajcy zapłacą za zdradę! - zakrzyknął tylko ze śmiechem, a potem rozległ się trzask aportacji i zniknął, pozostawiając po sobie jedynie opadające kłęby czarnej mgły.

     Przerażający krzyk rozległ się na dziedzińcu i walki ustały. Wszystkie spojrzenia nagle skierowały się na sam środek, gdzie Lord Voldemort padł na kolana. Różdżka drżała w jego długich palcach, jednak ten nie spuszczał wzroku ze stojącego nieopodal Harry'ego Pottera.
     - Poddaj się!
     - Dlaczego miałbym to zrobić? - zapytał na pozór spokojnie, choć w jego oczach czaiło się szaleństwo. Był ciężko ranny, ale ani myślał się poddać! Nie pozwoli im zwyciężyć! Rozglądnął się wokół, a gdy zorientował się, że jego poddanych jest niepokojąco mało, przez jego twarz przemknął cień strachu.  Znajdzie ich. Znajdzie i sprawi, że wszyscy zapłacą za swoją zdradę.
     - Zdradzili cię. Zobaczyli, że jesteś słaby - wykrzyknął Harry, tak by wszyscy go usłyszeli i uniósł o cal swoją różdżkę.
     - Wkrótce się przekonamy. To jeszcze nie koniec, Harry Potterze!

     Nim ktokolwiek się zorientował, Voldemort, w akompaniamencie swojego szaleńczego śmiechu zniknął z dziedzińca, jak wcześniej wielu z jego popleczników. Potter, nie dowierzając, wpatrywał się w puste miejsce przed sobą. Jak mogłem pozwolić mu uciec? Po tym wszystkim?

     Podczas gdy on próbował otrząsnąć się ze złości i rozczarowania, Hermiona, stojąca nieruchomo kilka kroków dalej, patrzyła nieprzejednanym wzrokiem wprost na Rona, który niemal bezsilnie rozglądał się po dziedzińcu. Gdy na nią spojrzał, miała wrażenie, że niemo prosi ją o wybaczenie. Nie zamierzała ulec. Nie po tym, jak walczył po jego stronie; nie po tym, jak stanął przeciw swoim dawnym przyjaciołom. Nie po tym, jak stchórzył i uciekł, niczym szczur z tonącego statku.

     Ron już otwierał usta, gdy nagle widok przesłoniła jej czarna szata jednego z czarodziejów. Dokładnie przed nią, pomiędzy nią a Ronem, stał Draco Malfoy, celując w rudzielca różdżką. To... to nie miało sensu... Zacisnęła mocniej palce na różdżce, zupełnie nie wiedząc, czego się teraz spodziewać.
     - Piśnij choć słowo, Łasic - zaczął lodowato ślizgon. - A teraz lepiej szybko przypomnij sobie lekcje teleportacji albo za chwilę osobiście cię uszkodzę. Mocno uszkodzę. Kto wie, może przypadkiem zabiję? W obecnej sytuacji nie byłoby to dużą stratą... w sumie nigdy by nie było - dumał, chodząc w te i wewte, cały czas zasłaniając sobą Granger. Co on na Merlina wyprawiał?! - Nie przejmuj się, że nie wiesz, gdzie się teleportować - zadrwił Malfoy. - Twoi nowi przyjaciele bez trudu cię odnajdą, zapewniam.

     Nieoczekiwanie pochylił się, spiął w gotowości i spojrzał mu prosto w oczy, a to, co Ron w nich zobaczył, zmusiło go do natychmiastowej teleportacji. Gdyby wzrok mógł zabijać, on już leżałby martwy. Na dziedzińcu nie było już ani jednego, żywego śmierciożercy. Żadnego, poza Malfoyem, w którym teraz utkwione były wszystkie spojrzenia.

     - Dlaczego to zrobiłeś? - spytała cicho Hermiona, kiedy ten się do niej odwrócił. Widać było po jej twarzy dokładnie, że zupełnie nie wie, jak ma rozumieć jego zachowanie. Draco, widząc, że część czarodziejów stojących za jej plecami, wciąż unosi swoje różdżki, kierując ich końce wprost na niego, sam opuścił swoją.
     - Powiedźmy, że zawsze wiedziałem, że ten mały rudzielec to zdrajca krwi - odparł. - A teraz wybacz, Granger - dodał swoim sławetnym tonem, w którym jej nazwisko wciąż brzmiało jak największa obelga - ale muszę kogoś znaleźć.

     Nim jeszcze zamknął na dobre usta, zniknął, teleportując się w tylko sobie znane miejsce.

43 komentarze:

  1. Witajcie! Zacznę od początku - szablon jest niesamowity, bardzo oryginalny, ładny i uporządkowany. Tekst - jeszcze lepszy. To co napisałyście jest dojrzałe, mądre i niemalże takie jak dzieło Rowling. Jestem zachwycona. Trochę zazdroszczę takiego wyrafinowanego stylu! :D Mam nadzieję, że się nie poddacie i dokończycie tą opowieść, ponieważ zapowiada się naprawdę ciekawie :)
    Pozdrawiam ciepło,
    http://precious-fondness.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję w imieniu swoim i wanilijowej. Do Rowling co prawda nam daleko, ale myślę, że będziemy się obie tutaj dobrze bawić, nanosząc co chwila poprawki do poprawionych poprawek. ^^

      Usuń
  2. Jest niesamowity. Naprawdę. Jestem pod ogromnym wrażeniem i tak jak moja poprzedniczka zazdroszczę Wam stylu. Coś pięknego. Będę czytała na 100% do końca. Życzę Wam weny, weny i jeszcze raz weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały! Ron to wredna i podła szuja. Ach czemu skończyłaś w takim momencie, mam nadzieję, że oni się jeszcze spotkają :)
    Pozdrawiam i życzę dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam. Zostałyście nominowane przeze mnie do Libster Award na: http://ironia-losu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W języku Dunścika to znaczy, że to miłe i że dziękujemy.
      Chociaż w sumie jeszcze nie wiemy, czy czy będziemy brać udział w LA (:

      Usuń
  5. Cudowne! Chyba założę konto na blogspocie żeby móc komentować to dzieło! :D Cóż, Rona nie lubię, więc popieram poprzedników - wredna szuja! Natomiast podoba mi się postać Draco i to jak zakończyłyście! Na 100% będę czytała!
    Życzę weny i pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpowiedzi
    1. Mrau, uznamy to komentarz wyrażający wiele (pozytywnych) emocji i to fajnie, że odebrałyśmy Ci mowę! :D Największy komplement, hihi

      Usuń
  7. Co za tekst! O matko, po prostu cudowny!! Jak najszybciej poproszę pierwszy rozdział, bo zapowiada się wręcz epicko!
    I ten szablon, boski! :)

    Dużo weny życzę!
    Promise

    pragnienia-naszego-serca.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ślicznie dziękujemy :) I już wkrótce zabierzemy się za pisanie, obiecuję!

      Usuń
  8. Ojoj, zapowiada się bardzo ciekawie!
    Nie umiem się doczekać nn <3
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :) Już wkrótce łapiemy się za 1. rozdział!

      Usuń
  9. Prolog jest świetny. Przez cały czas czytając go byłam pewna, że koniec końców Voldemort zginie, Ron gdzieś ucieknie albo śmierciożercy wezmą go ze sobą, ewentualnie zostanie i będzie błagał o przebaczenie za tę chwilową słabość, jednak zaskoczyłyście mnie obie, kiedy uciekł - on, Lord Voldemort najzwyczajniej w świecie... uciekł. I znowu się śmieję - rzekomo tacy potężni, ale w obliczu klęski pozwalają sobie na słabość. Jednak naturalnie Rona od tego momentu będę nienawidzić i kląć pod nosem za każdym razem, kiedy się pojawi w tym opowiadaniu. Jestem ciekawa, jak po tym wydarzeniu będzie układała się relacja pomiędzy rudym draniem a całą jego rodziną. Mam nadzieję, że źle, hihi.

    O, i jeszcze ciekawość zżera mnie od środka - co będzie z Draconem? W końcu, jakby nie patrząc, zachował się wyjątkowo "bohatersko", a, co śmieszniejsze, mimo wymierzonych w jego stronę różdżek on się teleportował. Tak o.
    I boli mnie fakt, że umarła Narcyza i to już w prologu - co on sam musiał bardzo przeżyć, oczywiście jedynie wewnętrznie, no bo gdzieżby on ukazać swoją słabość przed resztą świata. Ach, i po prostu musi złapać tego, który zabił jego matkę. Musi, musi, a ja będę mu klaskać, kiedy ukarze go śmiercią. But... Where is Lucjusz Malfoy? To mnie zastanawia.

    Tak skracając, to genialny prolog - trzymający w napięciu, odnoszący się do kanonu (klask klask), ale przy tym zupełnie różny i naprawdę, naprawdę dobry. Gratulacje!

    Pozwoliłam się dodać do obserwatorów i z niecierpliwością czekam na 1. rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Popłakałam się. (BTW, TAK, TO ZNOWU JA). Normalnie się popłakałam kiedy doszłam do momentu śmierci Narcyzy. Uwielbiam jej postać, kreowaną właśnie w ten sposób - kreowaną jako matkę, która kocha a nie matkę, która jest zimna i oddana tylko Luckowi i Voldkowi.

    I znowu Ron zły! Chyba nie lubisz go skoro już w drugim opowiadaniu, które czytam on jest zły :D. Ciekawi mnie, jak rozwiniesz jego wątek, ufam, że nie zostanie rzucony psom na pożarcie.

    Mówiłam ci, że się zakochałam w twoim opowiadaniu? Już drugie. Moje serce, jak dusza Voldemorta, z każdym nowym pomysłem będzie rozszczepiane.

    Again, pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za komentarz :) Choć to okrutne, to cieszę się, że wzbudziłyśmy aż takie emocje, że popłynęły łzy - oby więcej takich momentów, tylko radośniejszych :D

      Usuń
  11. Jestem cholernie zaskoczona obrotem spraw. Myślałam, że Voldemort umrze i Harry nie pozwoli mu żyć, a tutaj wszystko obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. I dlaczego akurat Ronald musiał zdradzić? Nie spotkałam się jeszcze z opowiadaniem, gdzie właśnie to on był tym złym i przeszedł na ciemną stronę. Mam nadzieję, że jednak przejrzy na oczy. Co ten Draco wyprawia? I kogo chce zabić? Biedna Narcyza! A gdzie się podział Lucjusz? Czy też go zabili? Jestem ciekawa, jak potoczą się losy Hermiony i jaką rolę odegra w nich młody Malfoy. Coś czuję, że nas zaskoczysz! Na sam koniec powiem tylko, że masz nienaganny warsztat pisarski - aż Ci go zazdroszczę! ;)

    Ściskam,
    www.sniezka-musi-umrzec.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i zapomniałam... Przepiękna szata graficzna.

      Usuń
  12. Zatkało mnie (w tym pozytywnym znaczeniu) ♥

    OdpowiedzUsuń
  13. O Boże, tego się nie spodziewałam. Najpierw sądziłam, że Harry nie przeżyje, później że Ron zabije V., następnie ze Harry go zabije i Ron wróci "do łask", ale to? Tego sie za nic nie spodziewałam i za to dla was ogromny plus!
    Dawno już nie czytałam zadnego Potterowskiego opowiadania, nie sądziłam też ze do nich wrócę, ale chyba właśnie to robię :) Dziękuję za ten bardzo dobrze napisany, wciągający i zaskakujący tekst, czekam na więcej :) No i piękny wygląd bloga, aż się chce tu być.
    Pozdrawiam :)
    atomy-szczescia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy ślicznie za tak miłą opinię (: Miło nam niezmiernie, że sprawiłyśmy, że chęć powrotu wróciła.

      Usuń
  14. Jak ja się cieszę, że znalazłam tego bloga!
    Po pierwsze, zawsze szukałam jakiegoś opowiadania o tematyce Dramione, ale żadne nie podobało mi się do tego stopnia, by móc je dalej czytać, albo było już tak rozwinięte i z taką ilością rozdziałów, że najzwyczajniej w świecie nie chciało mi się za nie zabierać. Dlatego fajnie, że Wasze opowiadanie jest tym nowym, z którym będę mogła być od samego początku do, mam nadzieję, samego końca.
    Po drugie - fantastyczny styl pisania! Nie mam pojęcia, jak wygląda Wasza wspólna praca, ale efekty jest świetny, poważnie. Zachowujecie ten specyficzny klimat "Harrego Pottera" i mimo że jestem zła, że Voldemort nie zginął jednak, a Ron to wstrętny gnojek, którego zawsze uwielbiałam, a w tym opowiadaniu przestaje, to chylę czoła.
    Draco zawsze był jedną z moich ulubionych postaci z serii o Harrym. Był taki... tajemniczy i niezdecydowany, ale też... nie wiem jak to ująć. Intrygował mnie. No i, co jak co, ale w mojej wyobraźni był wyjątkowo seksowny B) haha.
    Mam nadzieję, że w tym opowiadaniu Draco będzie jeszcze ciekawszą postacią.
    Wlaściwie to już jest. Interesujące, jak bardzo dziwnie zachował się w stosunku do Hermiony. A Hermiona! Biedna Hermiona, tak strasznie mi jej żal. Mam nadzieję, że jej się polepszy w następnych częściach opowiadania...
    Dramione, Dramione, Dramione. Lubię to połączenie.
    Poinformujcie mnie proszę o pierwszym rozdziale u mnie na blogu w zakładce 'spam', ok? :)
    Pozdrawiam i życzę weny!
    Wedrfonir

    http://drownedl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihihi, nasza wspólna praca przy prologu wyglądała tak, że ja pisałam, a Dunst poganiała mnie batem... no, dobra, żartuję :D Ale fakt, ja pisałam bazę, a D. wprowadzała swoje poprawki, a potem ja znowu swoje i tak daaalej.
      O nowości poinformuję, jeśli tylko nie wypadnie mi to z głowy (:

      Usuń
  15. No! Takiego bloga moje oczy jeszcze nie widziały. Wszystko tutaj jest tak jak być powinno, a ten prolog zaskakuje mnie w każdym calu. Nie pomyślałabym, że rudzielec może tak postąpić, mimo tego że darzę go ogromną nienawiścią. Za to Draco zaskoczył mnie swoim postępowaniem, a Narcyza Malfoy po raz kolejny w mojej głowie zaistniała jako wyjątkowa kobieta, oddała życie za syna. Ciekawi mnie co zrobi Harry i co zrobi Granger, i gdzie do jasnej ciasnej jest Lucjusz?

    Będę zaglądać, dodaję do blogroll'a ; )

    OdpowiedzUsuń
  16. Jeju, odebrało mi mowę. Jednym słowem - cudowne!
    Pozdrawiam ciepło, Scarlett <3

    http://twarz-z-cienia.blogspot.de/

    OdpowiedzUsuń
  17. Ale dlaczego zrobiłyście Ronowi coś takiego? Z jakiego niby powodu miałby przejść na stronę Voldemrota? Przecież to tak nie pasuje do jego charakteru...
    A Neville? Neville, którego rodziców torturowali poplecznicy Voldemorta, torturowali ich do utraty zmysłów, zniszczyli chłopakowi życie, a on tak po prostu przechodzi na ich stronę? To nie ma sensu...
    Tym bardziej, że nawet nie spróbowałyście wytłumaczyć ich motywacji, a przecież macie narratora trzecioosobowego, mogłybyście wspomnieć cokolwiek. Na razie wygląda to strasznie sztucznie, bo ktoś musiał przejść na stronę Voldemorta, a Neville i tak nie był wam potrzebny, a Ron musi się, oczywiście, okazać tym złym, żeby Hermiona mogła bez wyrzutów sumienia go nienawidzić i paść w objęcia Draco. Draco, który, swoją drogą, też zachowuje się przedziwnie. Po co groził Ronowi? W jaki sposób i dlaczego mu przeszkadzał? Dobrze, że chociaż Narcyza była prawdziwa i skorzystała z pierwszej furtki, żeby opuścić całe to szaleństwo i uwolnić też od niego syna, choć nie wiem w jaki sposób cokolwiek miałoby zmienić w ich życiu to, że po prostu sobie poszli, ale w tym prologu to właśnie jej działania wydają się najlogiczniejsze. Szkoda, że musiała od razu umrzeć.
    Narracja jest prowadzona ładnie, ale całą przyjemność z czytania niszczy to, że zrobiłyście taką krzywdę bohaterom. Ja naprawdę jestem w stanie zrozumieć, że się zmienili, okej, ale nie w pięć sekund! I na pewno nie kompletnie bezrefleksyjnie i bez powodu. Dlaczego na stronę Voldemrota nie mógł po prostu przejść ktoś bardziej wiarygodny? Dlaczego w ogóle ktokolwiek musiał przechodzić? Czy Ron nie mógł po prostu zostać pozostawiony samemu sobie? Hermiona po prostu wcale nie musiała go kochać, mogła sobie zdać sprawę, że bardziej zależy jej na jego przyjaźni. Naprawdę sądzicie, że takie rozwiązanie, jakie przedstawiłyście tu, w dodatku bez żadnej argumentacji, podkreślam to chyba trzeci raz, ma sens? Dla mnie jest po prostu krzywdzące. Jest tyle sposobów, na które da się poprowadzić Dramione, nie krzywdząc niczyjej kreacji, że aż szkoda, że poszłyście właśnie tą drogą. Zwłaszcza, że same opisy wskazują na to, że pisać umiecie i dałybyście radę ładnie pociągnąć fabułę z harmonijną zmianą charakteru bohaterów bez większego problemu. Bardzo żałuję, że poszłyście na skróty.
    A szablon jest rzeczywiście bardzo ładny.
    Pozdrawiam ciepło
    Naele

    [uvivu]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Neville... zdaje się, że złość na nas za przejście Rona na czarną stronę wywołała u Ciebie zaślepiający gniew, albo przeczytałaś połowę prologu po łebkach, bo Neville, mój kochany Neville, wcale nie przeszedł na stronę Czarnego Pana i daleka jestem od stwierdzenia, że chcemy się go pozbyć. Pozwolę sobie może zacytować: "Kolejną osobą, która ruszyła w stronę Voldemorta, był Neville. Widząc to, zagryzła wargi niemal do krwi, nie chcąc uwierzyć i w tę zdradę. Czy naprawdę mogła pomylić się aż tak, co do swoich przyjaciół? Gdy brunet się odezwał, jej serce zabiło mocniej. Neville ich nie zdradził. Jedyne czego pragnął, to przemowy. Przemowy, która odrodziła w jej sercu wiarę, że nawet, gdy ich jedna nadzieja zawiodła, nawet, gdy Chłopiec, Który Przeżył, zginął z rąk tego okrutnego mordercy, wciąż jeszcze są wśród nich czarodzieje, dla których pamięć o nim i wola walki, silniejsze są od strachu". Co się tyczy zaś Rona - uważasz, że postać jest źle wykreowana i że tą kwestię zawaliłyśmy. Masz do tego pełne prawo, ja jednak chciałabym przypomnieć, że tam powyżej, ponad postem, nie widnieje tytuł "miniaturka", a "prolog". Nie widzę potrzeby, żeby w takim wypadku wykładać wszystkie karty od razu na stół. Co więcej, wybór Rona na tą postać nie był przypadkowy - niejednokrotnie było widać, że Ron zazdrości Harry'emu sławy i że kieruje nim coś, co ja nazwałabym swojego rodzaju pociągiem do władzy. Podczas gdy Harry - Wybraniec - nie żyje, a wojna zdaje się mieć przesądzony koniec, Ron wybiera stronę zwycięzcy. Więcej komentarza na ten temat świadomie nie udzielałyśmy, ponieważ nie jest to wątek, który kończy się na etapie prologu, a będzie rozwijany także w kolejnych rozdziałach.

      Pozdrawiam serdecznie,
      Dunścik Samo Zło

      Usuń
    2. Och, to przepraszam strasznie, chyba rzeczywiście zadziwienie postępowaniem Rona mnie zaślepiło. Zwracam honor!
      No pewnie, wszystkich wykładać nie trzeba, ale prolog to właśnie tekst poprzedzający akcję właściwą, a skoro już teraz nie wierzę w Rona, to potem może być za późno na tłumaczenia. Mówię tutaj, jako czytelnik, który pojawił się tu zupełnie przypadkiem, przeczytał i strasznie się zbulwersował, podczas gdy mogłam być kompletnie zachwycona, wystarczyłoby, żebyście do tego tekstu dorzuciły te wyjaśnienia, bo nawet w zdziwieniu Hermiony nie ma pewnego zrozumienia, nie wspomina żadnego wydarzenia, które mogłoby wskazać na to, że tak właśnie Ron się zachowa. A mówi przecież, że chciała mu wyznać miłość jeszcze pięć minut temu.
      Narrator trzecioosobowy pozwoliłby na krótkie choć wtrącenie, że takiemu zachowaniu w zasadzie nie zależy się dziwić - choć boli tak samo - bo od jakiegoś już czasu coś tam się działo złego i wskazywało na to, że w Ronie coś pękło. Tej krótkie wzmianki mi zabrakło, żeby choć trochę w niego uwierzyć.
      A w to nie wątpię, mówię tylko, jakie mam odczucia teraz, po tej porcji tekstu. Taka wada blogów - że skoro publikuje się kawałkami, to i też czytelnicy w kawałkach dostają informacje i ich podejście może się zmieniać z każdą kolejną częścią tekstu.

      Pozdrawiam ciepło
      Naele

      Usuń
    3. Narrator trzecioosobowy ma do siebie też to, że zdradza to, co chce zdradzić na danym etapie fabuły - mimo, że jest wszechwiedzący. Nie zgodzę się też z tezą, że każdą postać powinniśmy od razu przedstawić tak, żeby czytelnik znał jej motywy - to nie streszczenie, tylko opowiadanie. Miejsca na niedopowiedzenia są zostawiane celowo. Jeśli takie a nie inne budowanie fabuły kogoś zniechęca - trudno, nie każdemu musi się podobać. (:

      Usuń
    4. Ależ pewnie, że tak, ja cały czas mówię tylko, że dla mnie, jako czytelnika x, tych informacji było za mało.
      A ja wcale nie postawiłam takiej tezy, nie mówię tu nic o podawaniu wszystkiego od razu na tacy, tylko o tym, że warto byłoby rzucić okruch zwątpienia, żeby nie wydawało się, że żadne motywy się za działaniem określonej postaci nie kryją.
      A pewnie, że nie musi. Ale też każdy ma prawo wyrazić swoją opinię, prawda?

      Pozdrawiam ciepło
      Naele

      Usuń
  18. Popełniacie delikatne błędy w dialogach :c ekorekta24.pl/proza/130-interpunkcja-w-dialogach-czyli-jak-poprawnie-zapisywac-dialogi spójrzcie proszę na pierwszy punkt i fragment o didaskaliach :D
    Najemnik nie pasuje, http://sjp.pwn.pl/slownik/2486219/najemnik spójrzcie na znaczenie słownikowe, czym niby Voldzio będzie płacił Ronowi? Chociaż ja tam się nie odzywam, może było tak w powieści określane, no, ale w każdym bądź razie zwróćcie na to uwagę ^^"
    To by było na tyle, jeśli chodzi o zwracanie na coś uwagę :D Jeśli chodzi o sam prolog - podobał mi się, czytałam go z wypiekami na twarzy, czy to z powodu choroby, czy też tego co mi przedstawiłyście, nieważne, ważne jest to co jest powyżej :D Jeny, ile tam było emocji, ile tam było najróżniejszej akcji, tu Ron, tu Harry, tu śmierć Narcyzy, tu uciekająca zgraja Voldzia i on razem z nią. To zakończenie przypadło mi do gustu, sprawiło, że tekst stał się interesujący. Nie wiem, jak dla mnie wszystko było dobrze napisane - macie zręczny styl, który pozwala czytać płynnie i bez problemowo. Mi brak widocznej motywacji u Rona nie przeszkadzał, bardziej wolałam czytać o emocjach Hermi, niż o tym, co siedziało w głowie Ronalda, zresztą co jak co, ale zdradzanie smaczków od początku nie wychodzi opowiadaniu na zdrowie :D
    No, nic, dodaję się do obserwujących i pozdrawiam ciepło! :3

    http://dzikie-anioly.blogspot.com/ - zapraszam, jeśli macie chwilki :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, dzięki za komentarz :) Nie bardzo rozumiemy z Dunst, o co chodzi z tym pierwszym punktem - myślniki? Bo to jest pierwszy punkt. Nie bardzo wiemy, co z naszymi jest nie tak :)
      Jeśli chodzi o didaskalia, to poprawiłam dwa, jakie wpadły mi w oko, więcej nie powinno być źle :P
      Do Ciebie na pewno wpadnie któraś z nas, tylko za n czasu :D może dziś, może jutro, zobaczymy, ale najpierw opublikujemy 1. rozdział :D

      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Dywizy i pauzy. Wy używacie tych pierwszych, a nie myślników, te takie dłuuuugie linijki to właśnie pauzy (myślniki) –, - (dywiz, którego używacie). Oczywiście to nie jest jakiś wielki błąd, ale widzę, że dbacie o to, by nie pojawiały się potknięcia :)
      Było ich niewiele - w sensie, problemów z didaskaliami :)

      Usuń
    3. Och, o to chodzi. No tak, tylko my nie piszemy w Wordzie i nie przerzucamy potem do Bloggera, tylko tutaj od razu. A w kodzie HTML to raczej nie działa (: Wszystkie pauzy, półpauzy i inne są takie same, niestety.

      Usuń
    4. Och, rozumiem! W takim razie złe bloggery :) Cóż, istnieją do tego skróty klawiszowe http://pl.wikipedia.org/wiki/Pauza_(znak_typograficzny) "Wprowadzanie na komputer" :) Ale ja oczywiście nie nalegam, byście stosowały te myślniki, tak też się dobrze czyta, ale piszę tylko, że istnieje taka możliwość.

      Usuń
    5. Dzięki :D Postaramy się coś w tym kierunku zrobić, ale co z tego wyjdzie, to się okaże, hihi.
      PS. Wpadłam przelotem na Twojego bloga, ale bardzo możliwe, że wpadnę ponownie i usiądę na dłużej :P Całe szczęście, że to tylko 3 rozdziały!

      Usuń
  19. Cześć, po dłuższej przerwie w czytaniu blogów postanowiłam wrócić. Zaczęłam od Waszego opowiadania i muszę naprawdę przyznać, że bardzo mi się podobało, co w nim znalazłam. Pod względem klimatycznym opowiadanie przypomina mi troszkę moje. Prolog bardzo mnie wciągnął i choć nie rozumiem tu do końca postępowanie niektórych bohaterów, to zdaję sobie doskonale sprawę, że istnieje na to jakieś logiczne wytłumaczenie. Mi się wydaje, że dokładnie wiecie, co robicie.

    OdpowiedzUsuń

Followers